Opuszczona osada

Alice

Mała osada pozostawiona kilka lat temu sama sobie. Parę metrów za wioską znajduje się las, a w nim czysty, wąski strumyk z pitnął wodą. Wioska nie jest raczej odwiedzana przez ludzi. Wcześniej osada była zamieszkiwana przez zróżnicowaną ludność. Nie było tu najmniejszego znaczenia czy człowiek miał skórę białą, czerwoną, żółtą czy czarną. Osada jednak została założona przez indian i panowały tu takowe obyczaje. Domki były zbudowane z początku ze skór po czym skóry zostały zmienione na gałęzie i drewno.

Mishelle

Z lasu, już w postaci człowieka przyszła, a raczej szybko sunęła do osady. Chciała zapoznać się tutaj z większością miejsc. Cóż.... skoro ma tu mieszkać to warto. Chyba.
Ani żywej duszy. Czy to nie dziwne. Chyba na to miasteczko nie. Co się będzie przejmować. Uśmiechnęła się do siebie.

Alice

Biegała z nudów w nieznaną jej stronę. Dotarła do osady. Usłyszała czyjś natłok myśli, a zaraz potem odór wilkołaka. Fuu! No tak, musiały być tu i wilkołaki - pomyślała. Zapach ten zniesmaczył ją, więc się mimowolnie się skrzywiła. Mimo wszystko nie była wrogo nastawiona, więc wzięła głęboki wdech przestając oddychać i ruszyłą wolno rozglądajac się po okolicy. Nasłuchiwała obydwoma rodzajami słuchu. xd

Mishelle

Usłyszała kroki i oddech i natychmiast się odwróciła. Nienawidziła niezapowiedzianych gości. Popatrzyła po okolicy. Był mrok, jednak ona dobrze widziała. Zaczęła węszyć. Wampir. Znała dobrze ten zapach z ostatniej walki. Wygranej. Czyżby powrócił się zemścić? Jednak pewna tego nie była, więc uspokoiła się, lecz nadal była ostrożna. Czekała.

Alice

Widząc już wilka stojącego między trzema domkami wskoczyła bezszelestnie na dach jednego z nich. Spojrzała na wilkołaka.
- Witaj. - bąknęła cicho. Wiedziała, że i tak uskoczy gdyby zaszła taka potrzeba. Poza tym była dziś na polowaniu, więć miała dosyć siły do ewentualnej walki. Jeden wilkołak nie mógłby jej wiele zrobić. Czekała na Jego, a raczej Jej odpowiedź.

Mishelle

- Hej. - mruknęła ostrożnie. Była zdziwiona przyjaznym tonem głosu wampirzycy. Stamtąd, skąd pochodzi nie było takich. A jeśli to podstęp? Poradzo sobie raczej. Popatrzyła na nią..

Alice x3

Alice

- Jestem Alice. - przedstawiła się ukrywając obrzydzenie i wymuszając lekki uśmiech. Wielokrotnie już dziękowała, że potrafi maskować wiele swoich uczuć. Zlustrowała szarą wilczycę wzrokiem.

Mishelle

- Mishelle. - mruknęła. Tak, była małomówna. I nieufna. To było widać od razu. Zmierzyła Alice wzrokiem. Nagle odezwała się część ludzkiej w niej natury. - Miło mi Cię poznać. - dodała grzecznie. Była coraz mniej ostrożna.

Myślniki ;3
Alice

Alice

- Mi również. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Zeszła z dachu i ustała jakieś dwa metry od wilczycy. Im obydwóm nie było na rękę wąchanie swojego zapachu to też się nie zbliżała.

Mishelle

-Dugo tu jesteś?- dobnra, jak juz trzeba nawiązać jakieś nici przyjaźni to trzeba przeżyć. A zapach? Ujdzie w tłumie.

Alice

- Pare dni. - odpowiedziała standardowo. - A Ty? - zapytała od razu z lekkim uśmiechem. Przynajmniej wilkołak nie był nastawiony aż tak wrogo jak ta rasa ma najczęściej w stosunku do jej. Z resztą nie ma co się dziwić. Ciekawe jaka byłaby Jej reakcja gdyby dowiedziała się o diecie jaką stosuje.

Mishelle

-Od kilku godzin.- powiedziała zgodnie z prawdą. -Przez te kilka dni dużo ludzi poległo?- zapytała ze złośliwością.

Alice

- A czy wpatrujesz się we mnie dokładnie? - zapytała z ironicznym uśmiechem. Cóż, poblask złota widzieli nawet śmiertelnicy, więc co to dla wilkołaka? - Dokładnie 'poległy' dwa rysie i zając. - mruknęła.

Mishelle

- Wegetarianka? - zapytała. Była zdziwiona, wcześniej nie spotkała się z takim wampirem. dziwne, dziwne. Mruknęła zastanawiając się czy takie coś jest możliwe.

Alice ;x

Alice

Kiwnęła w odpowiedzi głową. Ugh, ale śmierdzieć wilkołaki śmierdzą... Tak jak my dla nich. Tak w ogóle dlaczego? No tak, świat jest dziwny...