Małe jeziorko

Alice

Małe jezioro, które jest bardzo często i chętnie odwiedzane przez ludzi i tym podobnych. Obok jest ściana lasu, a woda w jeziorku bardzo czysta.

Alice

Przybiegła tu od strony gór. Jakoś ostatnio nie mogła znaleźć sobie miejsca, a poza tym chciała pozwiedzać. Lód już w sumie stopniał i na wodzie dryfowały jedynie cienkie kry. W pobliżu nie było żywego ducha.

Amber

Znów uciekała przed konwojem. Wyłoniła się znikąd zatrzymując na jednej krze. Zawyła. Zaczynała robić się słaba. Jeden niedźwiedź to jednak mało, a wcześniej długo nie jadała. Przeszył ją dreszcz i zmieniła postać ukazując zakrwawione ramię.

Alice

Znała ten odgłos i kłębowisko myśli... i zapach. Ranny likantrop? No tak nie musiała widzieć żeby wiedzieć. Wzięła głęboki wdech i przestała oddychać. Po chwili była już nad ranną.
- Co Ci jest? - zapytała błyskawicznie.

Amber

Dziewczyna zwyła. Widać było, że jest słaba. Przemiana nie zaszła do końca. Ten jedyny raz liczyła na to , że wampir umie czytać w myślach. Przechodziły ją dreszcze.

Alice

Przemiana? O co chodzi? Wskoczyła do lasu obok. Po upływie kilku sekund wróciła trzymając sporego jelenia (xD). Nie wiedziała co robić, więc może chociaż jedzenie Jej pomoże?
- Powiedz, że o to chodzi. - mruknęła pod nosem z nadzieją.

Amber

Ruda zawyła. Zapach zwierzęcej krwii dodał jej otuchy .Ponownie pokryła się sierścią. Powoli rozszarpytwala jelenia. Najedzona wróciła w pełni do ludzkiej postaci rana się zasklepiła a na kurtce pozostały ślady krwii.-Dziękuję-powiedziała do kłacza.

Alice

Przewróciła oczami na ostatnią myśl dziewczyny. No tak, oczywiście.
- Nie ma za co. Ciesze się że pomogłam. - odpowiedziała cicho. - W ogóle co Ci się stało? - chyba miała prawo wiedzieć.

Amber

Podniosła się na klęczki. -Alice, czuję, że wiesz.-powiedziała analizując wszystko co się stało. W myślach odtworzyła walkę z konwojem, który nieustannie ją ścigał . Pokazął jej również za co. Wiedziała , że mogła tego gorzko żałować, ale jakoś ufała kłaczowi.

Alice

Przeanalizowała wszystkie myli dziewczyny. Wpatrywała się przez cały czas w Jej twarz. Kiedy skończyła oglądanie obrazów z głowy likantropki zamrugała pare razy.

Amber

Westchnęła. -Teraz już wiesz. Wszystko.-powiedziała nie kryjąc obrzydzenia do samej siebie. Znów zhańbyła dobre imie rodu. Spojrzała na kłacza. Zawyła przeraźliwie dając znać o sobie wszystkim w okolicy.

Alice

- Zamknij się. - warknęła na Nią przez zęby. - Przeżyłaś tyle, a chcesz żeby znowu Cie znaleźli czy jak? - rzuciła. - Dobre imię rodu... Jej u Was to są te obyczaje. - wywróciła oczami. Nie chciała Jej oczywiście urazić, ale przeżyła już trochę i widziała, że większość żyje już normalnie.

Amber

-Jestem...Byłam następczynią rodu. Czy to tak mało ważne. U Was nie ma reguł ,a nasze plemie żyje wiekami.-powiedziała patrząc na kłacza.-Zawiodłam całe plemię i wszystkich przodków. Wszystko to wina dhampira!-warknęła z obrzydzeniem. Chciała by Alice poczuła to samo co ona.

Alice

- U nas nie ma co prawda wiele reguł, a tylko te najważniejsze. W większości nastapiła po prostu cywilizacja, więc nie dziw się z mojego sceptyzmu. - odpowiedziała. - Ekhem, czy mówiłaś coś o wiekach? - zapytała retorycznie pokazując na siebie. - Opowiesz mi swoją historię?

Amber

-Alice, przecież Ty wszystko masz na wyciągnięcie ręki-powiedziałą do niej sceptycznie marszcząc nosek. -Równo 190 lat powiedziała. Wyklnęli mnie gdy było 47.-powiedziała nadfal nie mogąc dojśc do siebie.